piątek, 14 sierpnia 2020

Tom Waits - Blue Valentine


    Niezależny duch na międzynarodowej scenie muzycznej Tom Waits pozostaje na szczycie fali przez pięć dekad, z dala od klasyfikacji, mody i prądów. Od początku prezentował się jako crooner o bardzo  charakterystycznym charakterze, a od drugiej połowy lat siedemdziesiątych albumem Small Change (1976) rozpoczął własną, oryginalną ścieżkę stylistyczną, w którą mieszał, jak ktoś shake’ujący koktajl, wiele amerykańskich tradycji muzycznych: między innymi jazz, rock'n'roll, blues, swing, ragtime. Od tamtej pory każdy nowy album Toma Waitsa był kolejnym krokiem na ścieżce bez powrotu, nowym shake’ującym koktajl. Stąd każdy nowy album jego brzmi oryginalnie.
    Blue Valentine (1978) to sugestywny album, który przenosi nas do miejskich krajobrazów, nocnych slumsów; klubów o kiepskim oświetleniu i złej reputacji, w których zagubione dusze opróżniają swoje szklaneczki w oparach dymu papierosowego. Tom Waits jest tak sugestywny w Blue Valentine, że prawie graniczy z wizją filmowca w swoim opisie scenerii oraz w opowieściach o życiu nocnym i marginalności. W rzeczywistości niektóre piosenki mają klasyczny smak filmu noir ("Romeo Is Bleeding”, "Red Shoes by the Drugstore”). Tom Waits nagrał Blue Valentine, kiedy zaczynał odnosić się do świata kina, i stało się to kolejnym źródłem inspiracji, kolejnym składnikiem jego stylistycznego shakera. Nic więc dziwnego, że album zaczyna się wersją "Somewhere” z filmu West Side Story (Robert Wise & Jerome Robbins, 1961), w którym Tom Waits śpiewa przy akompaniamencie orkiestry w stylu Broadwayu.
    W Blue Valentine dominuje środowisko uliczne, w którym obfitują zwykli przestępcy, żebracy, prostytutki. W tym marginalnym środowisku rozczarowania i cynizmu są chwile występku, współczucia ("Christmas Card From a Hooker in Minneapolis”), a także czułości. Tak naprawdę najbardziej poruszające momenty albumu to te, w których postaci z nostalgią wspominają lepsze czasy lub utraconą niewinność. W tym sensie najbardziej emocjonalna piosenka z całego albumu to moim zdaniem piękna "Kentucky Avenue” - utwór o przyjaźni w dzieciństwie. Mówi o przyjaźni rozumianej jako bezwarunkowe uczucie przezwyciężające przeciwności.

Zabłocie, 14.08.20 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz