piątek, 31 lipca 2020

A Girl Called Eddy – Been Around

    W 2004 roku solowy debiut Erin Moran, piosenkarki i autorki tekstów z New Jersey, został wydany pod pseudonimem A Girl Called Eddy. To był niezwykły debiut, monumentalne dzieło klasycznego popu, pieczołowicie wyprodukowane i zaaranżowane, które przedstawiła artystka o wielkim talencie i wrażliwości. A wkrótce potem, w ten sam sposób, w jaki się pojawiła, A Girl Called Eddy zniknęła. Przez kilka lat w sieci krążyły plotki, że planowała współpracować z Kevinem Juniorem z The Chamber Strings, a oni nawet szukali wytwórni płytowej, która sfinansowałaby ten projekt. To skojarzenie - które mogło być niezapomniane - nie wystąpiło. Poza tym, nigdy więcej o niej nie słyszano A Girl Called Eddy. Ona po prostu zniknęła.
    W 2018 roku Erin Moran pojawiła się ponownie z zaskoczenia z nowym projektem, zespołem o nazwie The Last Detail. Rok później w końcu wydała swój drugi album jako A Girl Called Eddy, który odpowiednio zatytułowała Been Around (2019), który zaczyna się od życzliwego mrugnięcia okiem, w którym autorka  akceptuje w sposób fair play pytania i odpowiada na te dotyczące jej długiej nieobecności. Been Around to nowy album popowego złotnictwa, elegancki i ponadczasowy, w którym Erin Moran po raz kolejny pokazuje jej umiejętność tworzenia pięknych melodii z wielką emocjonalną intensywnością, z którymi śpiewa o nieudanych związkach, rozwianych marzeniach, przyjaciołach, których już nie ma i złamanych sercach; ale z perspektywy tych, którzy z wiekiem i doświadczeniem nauczyli się dystansować od emocji, pokonywać nieobecności i współistnieć z rozczarowaniem. 

Zabłocie, 31.07.20

wtorek, 28 lipca 2020

Vic Chesnutt – Little

 

    Album Little (1990) był wynikiem starań Michaela Stipe o udokumentowanie istnienia Vica Chesnutta, piosenkarza z charakterem i z nieobliczalnym życiem, którego Stipe odkrył na undergroundowej scenie w Atenach w stanie Georgia w połowie lat dziewięćdziesiątych. Vic Chesnutt cierpiał na tetraplegię, więc żył przykuty do wózka inwalidzkiego, z dostateczną mobilnością, aby grać na gitarze, choć tylko podstawowe akordy. Mając te ograniczenia, był w stanie napisać zbiór piosenek o ogromnej wartości. Michael Stipe chciał zachować je dla potomności za wszelką cenę, oferując produkcję sesji studyjnych dla Vica Chesnutta. Dwa lata później te sesje miały stać się jego debiutem Little. Ze względu na dokumentalny zamiar, z jakim został wymyślony, Little jest albumem surowym, prawie bez produkcji, w zasadzie nagranym na żywo w studiu z parą mikrofonów i kilkoma overdubs. W (jedynym) centrum uwagi jest Vic Chesnutt, głos i gitara.
    W Little Vic Chesnutt wspomina swoje dzieciństwo na wsi, mieszając wspomnienia i marzenia. Śpiewa o scenach, twarzach i środowisku, które ukształtowało jego uczenie się życia. Jest to w gruncie rzeczy album o inicjacji, w którym Vic Chesnutt przywołuje epizody z jego dzieciństwa, które wydają się być codziennością, ale zawierają w sobie wiedzę o ważnych sprawach życiowych, takich jak poczucie winy i wyrzuty sumienia ("Danny Carlisle”), synostwo ("Gepetto”), pierwsze spotkania ze śmiercią ("Mr. Reilly”, "Stevie Smith”), świadomość kondycji ludzkiej i indywidualności ("Speed Racer”).
    Little zawiera wczesne osiągnięcia Vica Chesnutta jako autora piosenek ("Isadora Duncan”, "Independence Day”) i przewiduje te, które nadejdą później. Album ukazuje osobliwości wyjątkowego piosenkarza i autora tekstów, być może najbardziej literackiego swojego pokolenia, obdarzonego dużą zdolnością obserwacji i bardzo czarnym poczuciem humoru. Już w swoim debiucie Vic Chesnutt przedstawia się jako twórca z własnym stylem, naturalny i niezbywalny, zawsze bystry i ambitny, zawsze gotowy, by zaskoczyć niczego nie podejrzewającego słuchacza.

Zabłocie, 28.07.20

piątek, 24 lipca 2020

Carole King – Music



    Trzeci album Carole King, Music (1971), był kontynuacją Tapestry (1971), arcydzieła, które wcześniej tego roku potwierdzało Carole King jako solistkę. Pomimo tego, że został również wyprodukowany przez Lou Adlera (który przez kilka lat współpracował z Carole King) i utrzymywał znaczną część zespołu muzyków, w tym Jamesa Taylora, Danny'ego „Kootcha” Kortchmara i Curtisa Amy; Music nie jest tak dobitny jak Tapestry. Z drugiej strony to coś naturalnego, ponieważ Tapestry to praktycznie album z dwunastoma singlami. W zamian za to w Music Carole King porusza się ze swoimi muzykami z większą swobodą i pewnością siebie, tworząc razem marzycielską atmosferę, w której przepiękne momenty pojawiają się z pozorną spontanicznością. 
    Oczywiście nie brakuje świetnych piosenek, z których niektóre można z łatwością zaliczyć do najlepszych w całej karierze Carole King, takich jak "Some Kind of Wonderful” (stary hit tandemu King-Goffin, rozsławiony przez The Drifters dziesięć lat wcześniej), "Sweet Seasons” (mój ulubiony z całej płyty) lub "Song of Long Ago”. Wspaniałe popowe piosenki, subtelnie wykonane i wyprodukowane, bez pretensji. Są też ujmujące, pełne nadziei "Brother, Brother” i "Carry Your Load”, w których Carole King ujmująco śpiewa nawołując do pokoju i braterstwa. Już w 1971 roku temu późnemu hippisowskiemu idealizmowi można było zarzucić naiwność lub anachronizm; jednak w dzisiejszych czasach, w których istnieje tendencja do zarozumiałości i każdy, kto ma dostęp do portali społecznościowych, wydaje się mieć prawo do bycia niegrzecznym wobec innych. Warto pamiętać, że pokora jest cnotą, a pokój zaczyna się od wzajemnej serdeczności między nami wszystkimi.

Zabłocie, 24.07.20

wtorek, 21 lipca 2020

Redd Kross – Beyond the Door


    Po siedmiu latach milczenia Redd Kross powraca w nowej formacji. Do braci Jeff'a i Steve'a McDonaldów dołączają solista gitarzysta Jason Shapiro (który zadebiutował z zespołem w studiu, chociaż jest z nim od 2012 roku) oraz legendarny perkusista Dale Crover z The Melvins. W Beyond the Door, jak to miało miejsce na poprzednim albumie - uznany Researching the Blues (2012) - zespół przechodzi od razu do rzeczy, zdeterminowany, aby skoncentrować swoje chwytliwe melodie glam-pop-bubblegum w drobnych szczegółach, w radosnym tempie, bez chwili oddechu. Na całym albumie panuje klimat bojowego hedonizmu ("The Party", "Beyond the Door", "The Party Underground") i trzeba dojść do czwartego kawałka, "No One Like You", by przypomnieć sobie, że bracia McDonald to teraz mężczyźni po pięćdziesiątce, żonaci i mający dzieci. I właściwie nie byli nigdy wcześniej tak młodzi, przynajmniej od czasu albumu The Third Eye (1990), lub innego albumu Sound It Out (2001) nagranego w domowym studio pod nazwą Ze Malibu Kids. To jest dobra wiadomość, ponieważ jest to znak, że pomimo długich przerw między płytami, bracia McDonald pozostają w dobrej formie i nadal lubią tworzyć muzykę. A kto słuchał tego zespołu, już wie, że jego entuzjazm jest bardzo, bardzo zaraźliwy.

Zabłocie, 21.07.20

piątek, 17 lipca 2020

Sharon Van Etten – Remind Me Tomorrow

  

    Remind Me Tomorrow (2019) reprezentuje oczekiwany powrót Sharon Van Etten po pięciu latach nieobecności, w których jej popularność nie przestała rosnąć. Piosenkarka skorzystała z tej długiej ciszy, aby wznowić studia na uniwersytecie, pracować jako aktorka w kilku projektach telewizyjnych i zostać matką. W Remind Me Tomorrow Sharon Van Etten powraca zatem bardziej dojrzała i wzmocniona; chętna do wyciągania wniosków na temat ludzkiej kondycji, podejmowania decyzji i twórczego wyrażania się z większą pewnością siebie. Jest także gotowa zmierzyć się z niedokończoną sprawą, jakim jest ukończenie albumu, który lubią jej lojalni fani, ale to również oddaje status głównego nurtu artysty, który, czy mu się to podoba, czy nie, osiągnął dzięki swoim zasługom.
    Aby to osiągnąć, napisała wiele dobrych piosenek wykonanych z otwartym sercem, wspieranych przez szeroką obsadę prestiżowych muzyków (między innymi Brian Reitzell i Luke Reynolds) oraz producenta Johna Congletona. Dzięki takiej ekipie Van Etten wydobyła znacznie więcej, ponieważ użyła studia jako dodatkowego instrumentu, dzięki któremu jej intymne piosenki mogły zostać wzbogacone o nowe tekstury dźwiękowe, by później mogła poszerzyć swój talent o nowe utwory  ('Hands', 'Jupiter VI', 'Memorial Day'). I oczywiście Remind Me Tomorrow uwypukla ogromny popowy potencjał Sharon Van Etten, zapowiadany już w swoich pierwszych albumach, ale pokazany tutaj w całej okazałości ('Comeback Kid', 'No One's Easy To Love' ). Pod tym względem wyróżnia się 'Seventeen', prawdziwy hit, z którym Sharon Van Etten dotarła (jak się wydawało to nieuniknione) do większej publiczności, co powinni świętować jej starsi fani, jeśli są szczerzy.

Zabłocie, 17.07.20

wtorek, 14 lipca 2020

Ramones - Ramones



    Z pewnością The Ramones jest jednym z najbardziej wpływowych zespołów rock'n'rollowych wszechczasów, głównym powodem, dla którego przez kilka pokoleń tysiące młodych ludzi na całym świecie były zachęcane do chwytania instrumentu i stworzenia zespołu. The Ramones przypomniał światu, że nie musisz być wirtuozem, aby grać rock'n'roll. Przeciwnie: pokazali, że można tworzyć niezapomniane piosenki z riffami składającymi się z trzech podstawowych akordów i tekstów, które wyjęte z kontekstu, można by uznać za bliskie chorobie umysłowej. Są największym wcieleniem tej punkowej maksymy: „możesz to również zrobić, więc nie pozwól, aby ktoś inny zrobił to za ciebie”. The Ramones są częścią życia kilku pokoleń młodych ludzi na całym świecie, ponieważ reprezentują esencję rock'nrollu lepiej niż jakikolwiek inny zespół: radość z hałasu, buntownicza postawa, ekspresyjna pilność. I z całej obszernej dyskografii zespołu z Queens, ich debiutem (1976) jest z pewnością album, który najlepiej podsumowuje ich zasługi, a także tym, który ma największy wpływ i reperkusję w rozwoju muzyki popularnej. Należy pamiętać, że bez albumu Ramones nie byłby ani Sex Pistols, ani The Clash (by wymienić dwa najbardziej oczywiste przykłady).
    Debiut Ramones zajmował bardzo ważne miejsce na ścieżce dźwiękowej mojej młodości. Słuchałem tego prawie codziennie przez lata; Założyłem zespół lub dwa, z którymi nagraliśmy niektóre zawarte w nim piosenki ('Now I Wanna Sniff Some Glue', 'Beat on the Brat'); Udostępniłem to wszystkim moim znajomym; Niektóre z ich wojennych okrzyków napisałem na różnych drzwiach i ścianach; w sumie to była świetna zabawa. Od czasu do czasu go słucham i to daje mi taką samą fascynację.
                                                                                                                                                      Zabłocie, 14.07.20

piątek, 10 lipca 2020

Calexico – The Black Light





    Pustynia, terytorium graniczne. Pustynia może być terytorium śmierci i spustoszenia, ale również wymiany, mieszanki grup etnicznych i wyzwolenia. Na pustyni Sonora, a dokładniej w mieście Tucson, rozkwitła szeroka społeczność muzyków o bardzo zróżnicowanym pochodzeniu, łącząc wiele amerykańskich tradycji muzycznych. W tym kontekście synkretyzmu jest Calexico, budzący grozę zespół założony przez Joey Burns i John Convertino.

    W The Black Light (1998), jego drugim albumie, pustynia jest wszechobecną sceną, w której dzieją się sceny ucieczki i miłości, przemocy i współczucia, poszukiwań i zjednoczenia. Historie opowiadane - a może przywoływane, ponieważ jest to głównie instrumentalny album - z sugestywną i piękną muzyką, która łączy folk, alt country i tex mex w organiczny sposób.

Zabłocie, 10.07.20

wtorek, 7 lipca 2020

Reigning Sound – Time Bomb High School



Greg Cartwright założył zespół pod nazwą Reigning Sound w 2001 r. aby opublikować grupę piosenek nie wpisującą się w styl jego poprzedniego zespołu - Compulsive Gamblers i Oblivians. Dlatego, pierwszy album Sound Break Up… Break Down (2001), był głównie składanką ballad akustycznych i utworów w średnim tempie, prezentujących się produkcją gładką i czystą, daleką od surowego brzmienia lo-fi wcześniejszych projektów. Ten debiut mógł zdezorientować fanów ale miał na tyle dobre przyjęcie aby zapewnić jego kontynuację.
W drugim albumie,  Time Bomb High School (2002), Greg Cartwright utrzymał skład zespołu - Alex Greene (klawisze), Jeremy Scott (gitara basowa) i Greg Roberson (bębny) – i jego wybór produkcji “profesjonalnej”, ale powiększył rejestry stylistycznej, o różne dawki garażowego rocka, rytmu i bluesa oraz proto-punk. Weteran Cartwright pracował już z ogromną wprawą w tych gatunkach przez całą swoją karierę, ale nigdy w tak jasny i przystępny sposób, jak w Time Bomb High School.
Nagrany w studiu Easley McCain w Memphis - podobnie jak jego poprzednik -, Time Bomb High School to głośny album; 15 bezbłędnych piosenek w wykonaniu inspirowanego i pełnego wdzięku zespołu. Album który sam mógł podsumować i skondensować, w 37 minut, całą karierę niespokojnego i wyjątkowego muzyka; A to przede wszystkim oznacza szczery hołd dla Memphis sound, źródło inspiracji i jednocześnie w pełni aktualną tradycję muzyczną.

Zabłocie, 07.07.20

piątek, 3 lipca 2020

Magazyny dźwięku Zabłocia

Nazywam się Alejandro, mieszkam na Zabłociu i zbieram płyty. Moim pierwszym albumem był El grito del tiempo, autorstwa hiszpańskiej grupy pop-rockowej Duncan Dhu. To był prezent, który otrzymałem w 1987 roku, kiedy miałem 8 lat. Kilka tygodni później, za pieniądze ze skarbonki, kupiłem płytę po raz pierwszy. To był Tunnel of Love Bruce Springsteen. Od tamtej pory zdobywam coraz więcej płyt w różnych formatach i różnych gatunkach (chociaż jestem głównie fanem rock'n'rolla), dodając do kolekcji, która obecnie liczy setki. Nie tak dawno temu, patrząc na cały ten nagromadzony materiał, zastanawiałem się: „A gdybym teraz słuchał wszystkich albumów jeden po drugim, katalogowałbym je i opisywał, ile to by zajęło? A przede wszystkim, co powiedzą mi te płyty po latach, czy dekadach nie odtwarzania?” Otwieram tego bloga z zamiarem udzielenia odpowiedzi na te pytania.
Ten blog może być traktowany jako świętowanie muzyki przechowywanej w formacie fizycznym, jako okazja do rozpowszechniania/odkrywania wcześniej niezauważonych zespołów i albumów lub po prostu jako pretekst do „mówienia o płytach”. Mam nadzieję, że w każdym razie nie jest to blog o fetyszyzmie, ale melomanii. Niech zabrzmi muzyka.

                                                                                                          Zabłocie, 03.07.20