sobota, 28 listopada 2020

Astrud Gilberto – The Shadow Of Your Smile

 

Po międzynarodowym sukcesie singla "The Girl from Ipanema” z 1964 roku Stana Getza i João Gilberto, w którym Astrud Gilberto zadebiutowała w duecie z mężem, piosenkarka z Salvador da Bahia rozpoczęła karierę solową w połowie lat sześćdziesiątych. Był to płodny czas z wytwórnią Verve Records, która pomogła spopularyzować muzykę bossa nova na całym świecie. W 1965 roku wydała w odstępie kilku miesięcy swoje pierwsze dwa albumy: The Astrud Gilberto Album i The shadow Of Your Smile. W tym drugim Astrud Gilberto demonstruje swoją wielką wszechstronność i chęć odkrywania nowych horyzontów, wnosząc zarówno północnoamerykańskie, jak i brazylijskie standardy. Album zawiera przepiękne wersje m.in. "Fly Me to the Moon”, "Who Can I Turn To?” i "Manhã de Carnaval”, które w rękach Astrud Gilberto nabrały najbardziej sugestywnej świetlistości. Astrud Gilberto nie miała potężnego głosu ani świetnej techniki. Wręcz przeciwnie: była śpiewaczką o kruchym głosie, ale obdarzoną wrodzoną, niewysłowioną słodyczą. Jej głos był jak pieszczota, a dzięki niemu osiągnęła w interpretacji ogromną zmysłowość. Słuchanie Astrud Gilberto jest jak kontemplacja pięknego i delikatnego kwiatu, którego płatków się nie dotyka ze strachu przed złamaniem.

Wyprodukowany przez Creed Taylor, The Shadow Of Your Smile, to przepiękne połączenie bossa novy i jazzu, ze wspaniałymi orkiestrowymi balladami, takimi jak "The Shadow of Your Smile” czy "The Gentle Rain”. Monumentalne aranżacje Clausa Ogermana, João Donato i Dona Sebesky'ego pozwalają na grę kontrastów między stylistyczną prostotą Astruda Gilberto a powagą akompaniamentu instrumentalnego. W każdym razie jest to album w przemyślanej, czułej i sugestywnej tonacji molowej. I z kilkoma chwilami zadumy ("Non-Stop To Brazil”), a także urzekającej radości, jak "(Take Me To) Aruanda” czy "O Ganso”. Ten ostatni, instrumentalny utwór Luiza Bonfá, jest szczególnie zabawny. Astrud Gilberto wykonuje w nim duet z jazz puzonistą Bobem Brookmeyerem. Głos i puzon naprzemiennie zmieniają prowadzenie w melodii i kończą mieszanie się w niej. Nawiasem mówiąc, było to wówczas całkiem nowe podejście. Prostota wymaga pewnego stopnia wyrafinowania.

Zabłocie, 28.11.20


wtorek, 24 listopada 2020

Vic Chesnutt – West Of Rome

West Of Rome (1992), drugi album Vica Chesnutta, jest często uważany za arcydzieło autora. Vic Chesnutt skomponował większość piosenek z albumu w Kalifornii, dokąd tymczasowo przeniósł się z Athens pod koniec lat 80., wkrótce po nagraniu swojego debiutu Little (1990). W Kalifornii, z dala od kontroli rodziny, wiódł rozwiązłe życie pełne beztroskiej i alkoholowej zabawy. To kalifornijskie doświadczenie było dla niego inicjacyjne, ponieważ pozwoliło mu spojrzeć na własną twórczość z dystansu. W rzeczywistości był to okres, w którym ukształtował się jego muzyczny styl, odkrywając nowe środki, aby osiągnąć maksymalną możliwą zdolność ekspresji w oparciu o jego fizyczne ograniczenia. Tak więc na West Of Rome słyszymy Vica Chesnutta śpiewającego w sposób, który czyni  go odtąd tak osobliwym, charakteryzującym się luźną frazą, przesadnie wydłużającą niektóre fonemy, by nadać dramatycznej intensywności. Miał bardzo osobisty sposób śpiewania, a jednocześnie był pod silnym wpływem jego południowego pochodzenia. W Kalifornii odkrył także swoje zamiłowanie do melodii, wyczuwalne w piosenkach takich jak "Lucinda Williams” czy "Steve Willoughby”, w których słyszymy  Vica Chesnutta odnowionego i pełnego olśniewających harmonii. Powracający producent Michael Stipe podkreślił ten nowy akcent melodyjny Vica Chesnutta, dodając do płyty prostą, ale różnorodne instrumentarium, zwiększając w ten sposób paletę kolorów piosenkarza i autora piosenek. Dzięki tej obróbce dźwiękiem Michael Stipe (który był już wtedy gwiazdą rocka po światowym sukcesie R.E.M.) uzyskuje intymny ton poprzez piękno otwierającego utworu "Bug”.

Doświadczenie kalifornijskie przyniosło również Vicowi Chesnuttowi większą różnorodność tematyczną w jego twórczości. Z pewnością w Kalifornii był narażony na nowe środowiska, nowych ludzi, nowe perspektywy. Krótko mówiąc, nowe bodźce, które posłużyły jako inspiracja. Vic Chesnutt miał wielką zdolność obserwacji, zwykł pisać o otaczającej go rzeczywistości w duchu portrecisty. A wraz ze zmianą scenerii pojawiły się piosenki takie jak "Stupid Preoccupations” czy "Big Huge Valley”, kroniki osobistych epizodów śpiewane w jego specyficznym stylu. Zabawny i wymagający styl, stwarzający sprzeczności, kalambury i podwójne znaczenia. Rozciąganie i deformowanie języka, zabawa zarówno fonetyką, jak i znaczeniem słów. W West Of Rome Vic Chesnutt wykazuje dowcip i roztropność, które są rzadkie w świecie rock'n'rolla. Vic Chesnutt był (jak już powiedziano) najbardziej literackim z piosenkarzy i autorów tekstów swojego pokolenia. Jego pisarstwo można rozumieć jako żartobliwy sposób wyrażenia tragikomicznego charakteru życia. W West Of Rome jest też - jak we wszystkich pracach Chesnutta - bardzo czarny humor, jak w tej dziwnej elegii zwanej "Florida”, o przyjacielu, który decyduje się pojechać na Florydę, aby zapić się na śmierć.

Vic Chesnutt był postacią buntowniczą, która mimo swej poetyckiej ekspresji podchodziła do rzeczywistości w sposób materialistyczny i racjonalny. W dziedzinie muzyki popularnej, tak oddanej idealizmowi, banalności lub zarozumiałości, Vic Chesnutt pojawił się jako rozczarowany piosenkarz i autor tekstów, chętny do zmierzenia się z rzeczywistością taką, jaka jest, z pokorą i szczerością. Stąd imponująca "Sponge”, w której ukazuje rzeczywistość jako bezosobową, nietolerancyjną i niezmienną w swojej funkcji pochłaniania życia. Albo "Panic Pure” (moim zdaniem jedna z najlepszych piosenek Vica Chesnutta), która porusza temat degradacji jako nieuniknionego warunku życia. Vic Chesnutt swoim materializmem przypomina nam, że rzeczywistość jest nieunikniona, a naszym obowiązkiem jest dostosować się do niej, starając się jak najlepiej wykorzystać pojawiające się okoliczności. I oczywiście cieszyć się tym procesem, czerpiąc trochę z przyjemności, które pojawiają się po drodze. Jak w miłości.

Z pewnością jednym z nowych tematów, które Vic Chesnutt podejmuje w West Of Rome, jest miłość. Rok przed nagraniem albumu Vic Chesnutt rozpoczął dziwaczny romans ze swoją basistką Tiną, który zakończył się zaimprowizowanym ślubem. Owocem tego doświadczenia są cenne "Soggy Tongues” z pięknym akompaniamentem smyczków od siostrzenic Chesnutt Mandi i Lizz Durrett. Odkupiona miłość jest w istocie fizyczną i życiową koniecznością ("Where Were You?”), a jej osiągnięcie jest zwieńczeniem albumu, który jest równie delikatny i groźny. Album o wielkiej urodzie, będący wynikiem wielu nocy alkoholowej rozpusty w Kalifornii. Z chwilami euforii i kaca. Ponieważ nie ma przyjemności bez bólu, w West Of Rome są też momenty nienawiści do samego siebie, jak w piosence przewodniej albumu. Piosenka o kimś, kto budzi się w obcym miejscu, gdzie nikt go nie wezwał, aw samotności czuje zniesmaczenie, gdy rozpoznaje się w lustrze, pozbawionym wyidealizowanego obrazu siebie. I mimo wszystko przygotowuje się na nowy dzień, bo to jedyne, co można zrobić. Prawie tak realne jak samo życie.

Zablocie, 24.11.20

sobota, 21 listopada 2020

Redd Kross - Researching The Blues

 

Researching The Blues (2012) to długo oczekiwany powrót Redd Krossa po długiej i pełnej niepewności ciszy. W rzeczywistości nie jest nierozsądne myślenie, że bracia Jeff i Steve McDonald, założyciele i liderzy Redd Kross, odrodzili zespół pod naciskiem ich zwolenników. Po albumie Show World (1997) i późniejszej międzynarodowej trasie koncertowej Redd Kross rozpoczął ponad pięcioletnią przerwę. Zakładano, że grupa rozpadnie się, zwłaszcza po śmierci jej głównego gitarzysty Eddiego Kurdziela w 1999 roku. Faktycznie, bracia McDonald zrobili sobie przerwę i poświęcali się innym projektom i problemom, na które czekali od dziesięcioleci, takim jak nauka i życie rodzinne. Nie zapominajamy, że Jeff i Steve McDonald rozpoczęli karierę rockowego grania, kiedy nie byli nawet nastolatkami. W przerwie Redd Kross byli zaangażowani w różne projekty, razem lub osobno, jako muzycy lub producenci (współpracowali m.in. z The Donnas czy The Chevelles). Ze swojej strony perkusista zespołu, Brian Reitzell, od początku nowego stulecia samodzielnie rozwijał pełną sukcesów i wielopłaszczyznową karierę (jest w istocie uznanym producentem i kompozytorem). W 2002 roku bracia McDonald powrócili na pierwszy plan z rodzinną wersją Redd Kross o nazwie Ze Malibu Kids, w której towarzyszyli im Anna Waronker (żona Steve'a) i mała Astrid (córka Jeffa). Ze Malibu Kids wydało album Sound It Out (2002), który służył między innymi do nakarmienia publiczności przed ewentualnym powrotem Redda Krossa. A po jego rzekomym rozwiązaniu reputacja Redd Kross jako kultowego zespołu została ugruntowana. Pomimo tego, że większość jego dyskografii od lat nie była już w obiegu, liczba zwolenników nie przestała rosnąć w różnych zakątkach świata, przede wszystkim dzięki poczcie pantoflowej (forma promocji indie par excellence). W obliczu ponownego zainteresowania publiczności bracia McDonald dali początek zespołowi Redd Kross w klasycznym składzie z lat osiemdziesiątych, do którego weszli wirtuoz Robert Hecker na gitarze prowadzącej i Roy McDonald na perkusji. To był właśnie skład odpowiedzialny za niektóre z najbardziej kultowych nagrań zespołu - Teen Babes From Monsanto (1984), Neurotica (1987) i The Third Eye (1990). Odrodzony Redd Kross koncertował w Kalifornii, Hiszpanii i Australii (krajach z głęboko zakorzenioną miłością do power popu i gdzie Redd Kross jest traktowany trochę mniej niż gwiazda rocka), a później w wielu innych krajach i tam też dowiedli, że są u szczytu formy i mogą spełnić oczekiwania publiczności.

Wreszcie, w 2007 roku weszli do studia Kingsize Soundlabs w Los Angeles, aby nagrać nowy materiał, który pięć lat później ukazał się w wytwórni Merge Records na płycie Researching The Blues. Napisany głównie przez Jeffa i wyprodukowany przez Steve'a, Researching The Blues jest albumem bardziej zwięzłym, jednorodnym i bezpośrednim niż jego poprzednicy. Składa się z kilkunastu energicznych i entuzjastycznych hołdów dla trash-popu (sub) kultury i kina z serii B. Całkowicie nowy wyświetlacz witaminowego popu marki domowej, pełen harmonii wokalnych i chwytliwych refrenów. Nie wiem, czy to ich najlepszy album, ale wiem, że zawiera jedne z najlepszych piosenek z całego jego repertuaru, takie jak "Researching the Blues”, "Stay Away From Downtown” czy "Choose to Play”. W rzeczywistości, krótkie pół godziny, które trwa ten album, jest doskonałą okazją, aby przekonać się, dlaczego Redd Kross jest możliwie najlepszym power popowym zespołem wszechczasów.

Zabłocie, 21.11.20


sobota, 14 listopada 2020

Karen Dalton – It's So Hard To Tell Who's Going to Love You The Best

 

Nieznana ogółowi społeczeństwa, często ignorowana przez historiografię, Karen Dalton jest jedną z najbardziej zagadkowych postaci amerykańskiej muzyki popularnej lat sześćdziesiątych. Była nieuchwytną kobietą i nierozpuszczalną artystką zarówno w przemyśle muzycznym, jak i rozrywkowym. W rzeczywistości w życiu nie była praktycznie znana poza nowojorską dzielnicą Greenwich Village.

Greenwich Village przez dziesięciolecia była artystyczną dzielnicą, w której na ulicach i w kawiarniach panowała nieustannie kipiąca artystyczna atmosfera. Niespokojni młodzi ludzie gromadzili się, aby szukać inspiracji, uciec od wspólnych mianowników i znaleźć alternatywne sposoby ekspresji. W latach pięćdziesiątych Greenwich Village było rajem dla beatników. A od wczesnych lat sześćdziesiątych wypełniony był przez hippisów, długowłosych młodych mężczyzn, którzy swoimi gitarami chcieli ożywić muzykę ludową. Lista artystów, którzy uczestniczyli w folkowej scenie Greenwich Village, obejmuje Boba Dylana, Tima Hardina, The Holy Modal Rounders, Jose Feliciano, Richie Havens, Freda Neila i oczywiście Karen Dalton. Większość z nich często grała w klubach i teatrach. Inni, jak Karen Dalton, robili to tylko w kawiarniach, w zamian za „przekazywanie kapelusza” klientom po każdym przedstawieniu.

Karen Dalton nigdy nie miała ambicji „kariery” muzycznej. Co więcej, zaprzeczyła przemysłowi muzycznemu, który zamienia muzykę popularną w zwykły protokół do przenoszenia pieniędzy. Z dystansu, jaki daje czas, twórczość Karen Dalton może być postrzegana jako pozostałość po czasach, gdy folk był czymś więcej niż tylko stylem muzycznym. Urodzona na wsi w Oklahomie, z czirokee i irlandzkimi korzeniami, Karen Dalton dorastała w skromnym środowisku, w którym muzyka była językiem wyuczonym w rodzinie, stworzonym z popularnej mądrości i przekazywanej z pokolenia na pokolenie, aby wyrazić niewypowiedziane, jak miłość czy ból. Muzyka była dla Karen Dalton językiem do przekazywania abstrakcji, spraw duszy. Postawiła sobie za zadanie muzyczną interpretację w przekazywaniu tej popularnej sztuki twarzą w twarz, w możliwie najbardziej osobisty i uczciwy sposób. Tym samym, mimo że była jedną z najbardziej wyjątkowych postaci na folkowej scenie Greenwich Village, przez lata opierała się nagraniu albumu, pomimo prób jej kolegi, odkrywcy i przyjaciela Freda Neila, który próbował ją do tego przekonać. Podobnie zrobił Nik Venet, producent wykonawczy Capitol Records i od lat fan Karen Dalton. Venet miał zabrać ją do studia nawet cztery razy, ale w ten czy inny sposób zawsze odrzucała każdą ofertę. Aż wreszcie im się udało (nie bez sztuczek), że Karen Dalton nagrała kilka piosenek podczas jednej nocy w studiu Capitol. Te motywy utworzyły jej album It's So Hard To Tell Who's Love You The Best (1969).

Debiut Karen Dalton jest owocem jednej nocnej sesji studyjnej. Zbiór dziesięciu piosenek nagranych na żywo z basistą Harveyem Brooksem i gitarzystą Danem Hankinem. Jest to produkcja referencyjna, minimalna (jest tylko kilka overdubów), mająca na celu uchwycenie wyjątkowej osobowości Karen Dalton i zachowanie jej dla potomności. Album daje tym samym możliwość wyraźnego usłyszenia jej potężnego i  wyjątkowego głosu, obdarzonego idealnym tonem i wyczuciem dla bluesa. It's So Hard To Tell Who's Going To Love You The Best jest wolno poruszającym się albumem. Karen Dalton charakteryzowała się zrelaksowanym poczuciem rytmu,  jej brak pośpiechu podczas śpiewania i grania na banjo i dwunastostrunowej gitarze. Ponieważ śpiewała tylko o rzeczach, których wyrażenie wymaga czasu – jak ból. W rzeczywistości, to jest album o bólu, kronika życia otoczonego bólem i w poszukiwaniu jakiegoś szczęścia, towarzystwa i zrozumienia. W poszukiwaniu miłości. Krótko mówiąc, jest to album melancholijny. Ale jest też niezwykle budujący, podobnie jak wszystkie te prace artystyczne, które starają się przekazać innym wszystko, czego nie można powiedzieć słowami. Zawiera również wysublimowane reinterpretacje tradycyjnych utworów (jak „Ribbon Bow”, piosenka o pragnieniu ucieczki z wiejskiej biedy) oraz kilka naprawdę imponujących piosenek country-blues, takich jak "Little Bit of Rain”, "Blues on The Ceiling” (oba reinterpretacje oryginału autorstwa jej przyjaciela Freda Neila) oraz "Down on the Street”, bardzo osobista adaptacja utworu Leadbelly. To muzyka dla ciekawych ponad miarę i dla płonących serc.

Zabłocie, 14.11.20

sobota, 7 listopada 2020

Laura Nyro - More Than A New Discovery ( aka The First Songs)

 

    More Than A New Discovery (1967), debiut Laury Nyro, nagrany, gdy miała zaledwie 18 lat, jest albumem pionierskim pod wieloma względami. W branży nagraniowej połowy lat sześćdziesiątych istniała wyraźna przepaść między solistami (performers) a autorami tekstów (songwriters). Młoda piosenkarka rzadko pisała własne piosenki. Jednak More Than A New Discovery był albumem nastolatki, która okazała się wspaniałą artystką, kompozytorką i performerką, która miała także nowy i naturalny styl, w którym mieszała różnorodne wpływy (jazz, pop, rock'n ' roll, gospel, soul). Od początku Laura Nyro była we wszystkim przedwcześnie rozwiniętą artystką. Muzycznie posiadła twórczy nurt, który przeciwstawiał się muzycznym kanonom swoich czasów. Jako piosenkarka miała potężny głos o operowym charakterze, bardziej typowym dla dojrzałej kobiety. Jako autorka tekstów, w swoich piosenkach ujawniała nieodpowiednie motywy i uczucia nastolatki, która ma niewielkie doświadczenie życiowe.
    Laura Nyro nagrała More Than A New Discovery w Bell Sound Studios w Nowym Jorku z producentem Miltonem Okunem. Album był wyzwaniem dla nich obojga, a także dla doświadczonego aranżera Herba Bernsteina. Okun i Bernstein wiedzieli, że trzymają nieoszlifowany diament. Laura Nyro była jak na swój czas zaawansowaną autorką tekstów, a w 1965 roku przemysł muzyczny nie był przygotowany na taką osobowość jak ona. Była bardzo biegła w pisaniu piosenek z niezwykłą progresją akordów i niekonwencjonalnymi wzorami rytmicznymi. Świadomi naturalnego talentu artysty, Okun i Bernstein zrobili wszystko, co w ich mocy, aby skierować ten strumień kreatywności w stronę trzyminutowego formatu piosenki pop, tak aby się sprzedał. Sądząc po wyniku, zarówno Okun, jak i Bernstein wykonali świetną robotę, konstruując i przekształcając przełomowe melodie Laury Nyro w utwory, które mogłyby zostać przyswojone przez potencjalną publiczność ich czasów. W rzeczywistości nagranie More Than A New Discovery było trudnym procesem inicjacji dla Laura Nyro, nie bez konfliktów i tw More Than A New Discovery órczych walk; ale także dla samych Milton Okun i Herb Bernstein. Z pewnością wszyscy - Nyro, Okun, Bernstein - od tamtego czasu widzieli muzykę popularną innymi oczami.
    Bez wątpienia rezultatem tego studyjnego doświadczenia była wyrafinowana i ujmująca płyta soul-jazz, wypełniona piosenkami o promiennej urodzie (singiel "Wedding Bell Blues”, "Stoney End”, "Goodbye Joe”). Album przeplata miłe chwile pełne klasycznynych standardów ("Billy's Blues”, jazzowy "He's a Runner”) z eksplozjami młodzieńczej euforii, jak i radosnym świętowaniem pijaństwa zatytułowanym "Blowing Away”. Albo nadzwyczajne "And When I Die”, oda do optymizmu w przyszłości i akceptacji cyklicznych warunków życia. Słuchając More Than A New Discovery, aż trudno uwierzyć, że to właściwie niskobudżetowy album nagrany na 4 utwory. Herb Bernstein zaaranżował szeroki wybór najlepszych nowojorskich muzyków studyjnych wokół Laury Nyro, w tym Toots’a Thielmann’a, gitarzystę Bucky Pizzarelli, basistę Lou Mauro i dziewczęce trio The Hi Fashions. Z tą obsadą Bernstein zaaranżował album ze skrupulatną starannością złotnika, nadając mu zasłużoną powagę. More Than A New Discovery nie było bestsellerem (ponieważ wytwórnia Verve Folkways nie wiedziała, jak to sprzedać), ale było arcydziełem dla potomnych. Pomimo kłótni w studiu i nie pozwalania jej grać na pianinie na płycie, Laura Nyro musiała być w końcu wdzięczna Herbowi Bernsteinowi. Kiedy zobaczyli się po latach, za kulisami, w klubie Bottom Line w Nowym Jorku po występie, mówią, że pocałowała go w palce.

Zabłocie, 07.11.20